Wypoczynek w dzisiejszych czasach jest sztuką. Żeby wrócić z urlopu w
dobrej formie, trzeba go dobrze zaprojektować. Ze wszystkich badań wynika, że
nasze wydatki energetyczne w czasie pracy są analogiczne do wydatków
energetycznych sportowców. Skoro tak jest, musimy - tak jak sportowcy - w
sposób profesjonalny zadbać o regenerację, bo inaczej wypoczynek nam zaszkodzi,
zamiast pomóc. Przyjedziemy do domu z niedoleczoną infekcją, paroma kilogramami
nadwagi i zrujnowanym żołądkiem. I jak tu potem wrócić do tej pracy?
Bardzo często urlopowicze skarżą się, że kilka tygodni po urlopie są
znów zmęczeni. Gdzie jest problem? Jak się regenerować, żeby wypoczynek
urlopowy wystarczał na cały rok?
Wojciech Eichelberger: Dwie sprawy są tu
najważniejsze. Po pierwsze, urlop nie powinien trwać krócej niż trzy tygodnie.
W czasie pierwszego wyhamowujemy po przedurlopowej gorączce, trzeci to już
mobilizowanie się do tego co nas czeka po urlopie. Prawdziwy relaks i
wypoczynek to właśnie środkowy tydzień. Wtedy już zapominamy o pracy, a jeszcze
nie przychodzą nam do głowy myśli o tym, co się tam dzieje, gdy nas nie ma.
Poza tym w czasie urlopu trzeba zachować pewną dyscyplinę czasową. Nie
chodzi o ścisły rozkład dnia, jaki mamy na co dzień, ale o to, żeby nam dzień
nie przepływał między palcami. Wstawać na daną godzinę, planować przyjemności,
posiłki, spacery, ruch.
Czy musimy koniecznie się ruszać? Jeśli ktoś np. lubi książki, nie może
spędzić urlopu na leżaku, słuchając szumu morza i czytając?
Wojciech Eichelberger: Bardzo ważna dla
wypoczynku jest higiena umysłu. Nasze ciało żyje w rzeczywistości, którą kreuje
umysł. Jeśli będziemy ciągle myśleć o pracy, to ono nie wypocznie, bo będzie
ciągle w pracy, w stanie mobilizacji.
Dlatego tak ważne jest robienie czegoś, co nie zostawia czasu na
blokujące możliwości wypoczynku myśli i uczucia. Czytanie może w tym pomóc,
jeśli bardzo nas angażuje. Ale nie możemy spędzić na tym całego urlopu, bo to
ruch sprawia, że wypoczywamy w pełni.
Ale jeśli ktoś nie lubi ćwiczyć i sport go męczy?
Wojciech Eichelberger: Warto tę niechęć
przemóc. Ruch pozwala wyrzucić z siebie pokłady frustracji, które zbyt długo
krążą po naszym ciele i umyśle. Polecam np. bieganie poranne, gdy dzieci
jeszcze śpią i nikogo nie ma na plaży czy w lesie. Bardzo oczyszczający jest
luźny, transowy bieg, w trakcie którego krzyczymy jak najwięcej, nawet
najgorsze wyrazy, żeby uwolnić z siebie gniew i stres.
A jak ktoś jest nocnym markiem i nie lubi wstawać wcześnie?
Wojciech Eichelberger : Wtedy dobrą formą
wypoczynku może być taniec. Trzeba tylko uważać na zadymione pomieszczenia i
nie ulegać pokusom alkoholowym.
To znaczy piwko pod drzewkiem też odpada?
Wojciech Eichelberger: Alkohol daje
poczucie odprężenia, powala, żeby umysł przestał zajmować się pracą. Ale jego
ilość przewyższająca dwa kieliszki wina na osiem godzin powoduje zakwaszenie
organizmu i napięcie (innymi słowy ukrytego kaca), które nie mają nic wspólnego
z głębokim regeneracyjnym odpoczywaniem. Sport jest znacznie
lepszy.
Na pewno? Weźmy taką sytuację. Przyjeżdżamy na urlop i wskakujemy na rower
albo przebiegamy dziesięć kilometrów. I przez następny tydzień nie możemy się
ruszyć. To taki dobry wypoczynek?
Wojciech Eichelberger: Rzeczywiście,
przeciętny pracownik korporacyjny pracujący głową i kilkoma palcami ma ogromne
zaległości w ruchu. Jego organizm nie jest przystosowany do takiego nagłego
skoku, jak przejechanie pięćdziesięciu kilometrów na rowerze. W czasie urlopu
musimy powoli zwiększać dzienne dawki ruchu tak, żeby nasze ciało nie
ucierpiało.
Ale nie możemy się też od razu po przyjeździe rzucić na piach i leżeć
całymi dniami, bo to się skończy jakąś infekcją. Po przedurlopowej bieganinie
organizm musi wyhamować powoli, stopniowo schodzić z wysokiego poziomu
adrenaliny. W przeciwnym wypadku następuje taki sam proces jak u ludzi, którzy
idą na rentę i emeryturę. Gdy nagle mają mnóstwo czasu wolnego i nie wiedzą, co
z nim zrobić, to chorują i szybciej umierają. To ten sam mechanizm, co na
urlopie, tylko w innej skali. Psychologowie nazywają go syndromem rdzewienia.
A co ze spaniem? Możemy na urlopie pospać trochę dłużej bez obawy, że
wpędzimy nasz organizm w chorobę?
Wojciech Eichelberger: W czasie urlopu
można chodzić spać o dowolnej godzinie, kiedy tylko nam się chce. Dobrze jest
zasypiać jak najwcześniej, przed północą, budzić się rano i ruszać w plener bez
względu na pogodę. Ale uważajmy ze spaniem w ciągu dnia. Taka drzemka może
trwać od kwadransa do pół godziny, inaczej zdezorientujemy nasze ciało
i umysł.
Strasznie skomplikowany jest ten
wypoczynek. I wyczerpujący?
Rzeczywiście, wypoczynek w
dzisiejszych czasach jest sztuką. Żeby wrócić z urlopu w dobrej formie, trzeba
go dobrze zaprojektować. Ze wszystkich badań wynika, że nasze wydatki
energetyczne w czasie pracy są analogiczne do wydatków energetycznych
sportowców. Skoro tak jest, musimy - tak jak sportowcy - w sposób profesjonalny
zadbać o regenerację, bo inaczej wypoczynek nam zaszkodzi, zamiast pomóc.
Przyjedziemy do domu z niedoleczoną infekcją, paroma kilogramami nadwagi i
rozwalonym żołądkiem. I jak tu potem wrócić do tej pracy?
Dlaczego z rozwalonym żołądkiem?
Na wyjeździe nagle zaczynamy jeść mnóstwo śmieciowego jedzenia ze
stoisk i smażalni. Jemy nie tylko z kiepskich źródeł, ale też za dużo. Warto w
czasie urlopu gotować sobie samemu - w końcu w ciągu roku mało kto ma na to
czas.
Ważna zasada na życie - a szczególnie na urlop - brzmi: jestem tutaj,
nigdzie się nie spieszę i to, co teraz robię, jest najważniejsze. Warto
celebrować wszystko, co nam się przydarza w czasie urlopu, czerpać z tego
przyjemność, uważniej doświadczać naszego istnienia na tym pięknym świecie.
Jeśli każde "teraz" urlopu będziemy czynić najważniejszym, to wtedy
nasz wypoczynek z pewnością będzie udany i wrócimy głęboko zregenerowani.
Nie wyobrażam sobie, jak po takim wyciszeniu wrócić do codziennej
bieganiny
Zmianę tempa po powrocie odczuwamy bardzo boleśnie. Ale nie musi być
tak źle. Można przecież jechać samochodem
wolno, z uwagą smakując piękno okolicy, ale można też jechać uważnie, ale
szybko. Inaczej mówiąc, jeśli przeniesiemy nasz trening urlopowy na życie po
urlopie, będziemy lepiej pracować, z większym zaangażowaniem, popełnimy mniej
błędów. Będziemy zregenerowani, wypoczęci i rozluźnieni nie tylko przez
następny rok, ale być może przez resztę życia. A to pozwoli nam dłużej wydajnie
pracować, do czego zapewne i tak nas zmusi nadchodząca reforma emerytalna.
Biorąc pod uwagę kryzys demograficzny, to bardzo ważne, żeby ludzie w wieku 50+
jak najdłużej utrzymywali się w dobrej formie i fizycznej, i mentalnej. Będzie
to możliwe pod warunkiem, że zmienimy nasze przekonania na temat starzenia się
z "im starszy, tym gorszy" na "im starszy, tym lepszy" i
weźmiemy większą odpowiedzialność za profesjonalne "serwisowanie
się". Przydałoby się, żeby rozwiązania systemowe, w jakim funkcjonujemy,
również dawały mocne wsparcia takim intencjom i poczynaniom. Przecież państwo
ma interes w tym, żeby zamiast płacić ludziom kiepskie, ale w swoje skali,
bardzo obciążające budżet
emerytury, utrzymywać ludzi w pracy i w jak najlepszej formie do późnych lat
życia.
Wojciech Eichelberger - psycholog, psychoterapeuta,
pisarz, współtwórca Instytutu Psychoimmunologii (IPSI) i pomysłodawca akcji
"Im starszy, tym lepszy", której celem jest zapobieganie wykluczeniu
osób w wieku 50+ w życiu społecznym i zawodowym.
źródło: Gazeta Wyborcza w rozmowie z Katarzyną Pawłowską – Salińską.